Ostatnim moim nabytkiem jest przyrząd do robienia pomponów i przyznaję, że nie mogę się nim nacieszyć :-) Kupiłam go przy okazji przygotowywania dwóch czapek, dla mamy i córki, ale już wiem, że znienawidzone wcześniej pompony wrócą do moich łask.
Czapka arbuz trafiła do młodszej siostrzyczki, a widoczne na zdjęciach błękitne czapki z pomponem będą noszone przez starsza siostrę i mamę.
Śmiem twierdzić, że to niemalże inwazja Gaguśki :-)
Śmiem twierdzić, że to niemalże inwazja Gaguśki :-)
A tak na serio, to cieszę się, że w końcu zmobilizowałam się do większej szydełkowej aktywności, bardzo mi tego brakowało. Jasne, że jednocześnie zaniedbane są wieczorne lektury, o zmywaniu naczyń i praniu już nie wspomnę.
Zbliżają się letnie wieczory w hamaku na balkonie z szydełkiem... to, co tygryski lubią najbardziej.
Zbliżają się letnie wieczory w hamaku na balkonie z szydełkiem... to, co tygryski lubią najbardziej.
Właścicielce różowego pompona spodobały się małe pluszowe poduszeczki, które znalazła w szpargałach Amelki, przybiegła z pytaniem "mamo, mamo, kupisz mi takie?" Jej mina, kiedy powiedziałam "jeśli chcesz to ci takie uszyje", była naprawdę bezcenna :-)
I właśnie dla takich momentów, warto czasami zarwać noc, ubrudzić się smarem, walczyć z zepsutą maszyną, po prostu warto. A przy tym jaką miałam prawą rękę... szkoda, że nie uwieczniłam tego na zdjęciu, ale Bartek w roli pomocnika z zagipsowaną lewą nogą, który wciska pedał od maszyny zdrowym kopytkiem- to było naprawdę coś.