wtorek, 26 maja 2015

W białe groszki :-)

- Mamo, a gdzie moja opaska?
- Jak opaska, córeczko?
- No ta z kokardą.
- Kochanie, z jaką kokardą?
- Mamo, przecież Pani mówiła, że na przedstawienie mamy mieć opaski z kokardą!

O kurde! Może i Pani mówiła, ale ja o niczym nie słyszałam, grrrr. Czas wychodzić do przedszkola, a Amelce przypomniało się, że na dzisiejsze przedstawienie ma założyć opaskę z kokardą ;-/ Jakimś cudem wytłumaczyłam mojej perełce, że potrzebuję troszkę czasu żeby przygotować opaskę i przyniosę ją już na przedstawienie.


 Zgadnijcie jak skończyła się przygoda z opaską? Przed uroczystościami z okazji Dnia Mamy i Taty byłam z Bartusiem u lekarza, wizyta się przedłużyła i kiedy dobiegłam z moim "małym wielkoludkiem" na rękach do przedszkola, dzieciaczki zaczynały już prezentować wierszyki a opaska została w mojej torebce :-(((

Opaska miała ładnie współgrać z amarantową spódniczką w białe groszki, którą na szczęście uszyłam kilka dni wcześniej ;-)


Szkoda tylko, że Amelka po przedstawieniu była już tak zmęczona, że nie miała nawet siły na mały uśmiech do obiektywu, ale i tak wyglądała uroczo.


Chyba wszystkie małe księżniczki lubią kiedy spódniczki pięknie wirują :-)


Mamuśki, polecam szycie spódniczek z koła! Wystarczy przypomnieć sobie wzór na jego obwód, wykonać kilka drobnych obliczeń i zasiąść do maszyny! Uśmiech na buziaku córeczki gwarantowany :-)




Wiatr w żagle...

Bardzo podobają mi się motywy marinistyczne i od kiedy mam synka moją uwagę przykuwa każda żaglówka, stateczek i połączenie granatu z bielą.
Szukając pomysłu na zasłony do pokoju Bartka natrafiłam na ten piękny materiał z żaglówkami, przyznam, że kupienie tkaniny w ilości detalicznej nie było łatwe, ale cierpliwość opłaciła się :-)
Nie lubię zostawiać ścinków materiałów, z których szyję, więc postanowiłam zagospodarować troszkę ściany w królestwie mojego synka.


Wycięłam najpiękniejsze żaglowce z granatowej oraz białej tkaniny i oprawiliśmy je z Sebastianem w ekstra ramki. Moim zdaniem efekt jest całkiem przyjemny dla oka :-)


Zostało jeszcze po kawałku tkanin, więc zabrałam się za dekoracyjne poszewki na jaśki.


I gotowe! Dodatki do przepięknych granatowych zasłon skończone.

Tak na marginesie, mamy kilku wujków sterników, niedługo może nawet kapitana, więc jest szansa, że moje dzieciaki nauczą się żeglować. Zwłaszcza że ich tatuś też chętnie wypłynąłby w rejs ;-) A wtedy ja i moja choroba morska zostaniemy na brzegu w towarzystwie świetnej książki, ehhh, już nie mogę się doczekać :-)))

niedziela, 10 maja 2015

Kosz z bawełnianego sznurka

Małe co nieco do kuchni skończone :-) U mnie koszyków nigdy za wiele, bo zawsze znajdą się jakieś pierdółki do schowania, jeśli nie moje, to na pewno mojej córci.


Naturalny bawełniany sznurek, szydełko nr 8 (koniecznie teflonowe, bo inne łamią mi się w dłoniach), kilka dni i gotowe.


Troszkę się nagimnastykowałam, ponieważ wymyśliłam sobie żeby koszyk był sztywny, dlatego musiałam bardzo mocno naciągać sznurek przy każdym oczku. Zrobiło mi się kilka konkretnych odcisków ;-)

 

Oczywiście jak zwykle mogłam liczyć na dobre słówko mojej córci, która zapytała: "Mamusiu, a po co nam taka duża pieczarka?" Hmmmm, w sumie to ma troszkę racji ;-P


Najważniejsze, że koszyczek jest fajny, funkcjonalny i całkiem ładnie się prezentuje.