Przyznam szczerze, nie miałam pojęcia, że na torbę zakupową mówi się teraz "shopperka" ;-) Brzmi bardzo dziwnie, ale słówko jest całkiem chwytliwe. Mnie kojarzy się raczej z workiem, w którym można nosić szopa :-P
Od dzisiaj zakupy wrzucam do mojej własnoręcznie uszytej torby :-)
Tkaninę kupiłam w Ikea bardzo, bardzo dawno temu, tak dawno, że chyba nawet nie ma jej już w sprzedaży. Od razu zaplanowałam sobie uszyć z niej torbę, ale jakoś brakowało mi natchnienia.
Byłam zaskoczona z jaką łatwością przyszła mi praca z tak grubą i sztywną tkaniną. Mój "motylkowy" Łucznik spisał się na medal!
Wykonanie nie jest może perfekcyjne, ale torba jest dokładnie taka, jaką sobie wymarzyłam, pakowna i poręczna. Poza tym rozwiązał się problem z poszukiwaniem torby plażowej :-) Po co szukać? Uszyję ją sama :-)
Z pozostałego kawałka postanowiłam uszyć kosmetyczkę. Od razu pomyślałam o białym, delikatnym suwaku, który idealnie pasowałby do maleńkiej kosmetyczki, ale kiedy wyszperałam ten metalowy, czarny i ciężki zamek wiedziałam, że to będzie strzał w dziesiątkę!
"Twarzowy" komplecik skończony :-)